PRUSZKÓW

  • Strona główna
  • Kluby
  • Wydarzenia
  • Multimedia
  • Archiwum
  • Forum dyskusyjne
  • Kontakt
  • Terminy spotkań
  • Tragedia smoleńska-miesięcznice
  • Karta Klubów "GP"
  • Zjazdy
  • GALERIA
  • Fundacja Klubów "Gazety Polskiej"

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- ---- ARCHIWUM STAREJ STRONY - ZAPRASZAMY NA NOWĄ STRONĘ KLUBÓW GAZETY POLSKIEJ:                                                                 www.klubygazetypolskiej.pl
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Kontakt:

Przewodniczący: Maciej Roszkowski ,tel. 506 844 807, e-mail: maciejroszkowski@poczta.onet.pl

Poprzednie artykuły - archiwum

Pruszków - spotkania w każdy pierwszy wtorek miesiąca o godz. 18.30, ul. Armii Krajowe 46 I piętro Biuro Poselskie PIS. Najbliższe spotkanie 6 listopada.

Strona internetowa: http://klubgp.pruszkow.pl



Zaproszenie


- 8 stycznia 2013 /wyjątkowo - 2. wtorek miesiąca, ponieważ 1. wtorek to Nowy Rok/ godz. 18:30 siedziba PiS ul.Armii Krajowej 46
- 23 stycznia 2013 godz. 18:30 spotkanie z prof. Grażyną Ancyparowicz.
Temat spotkania -Rynek pracy a polityka.
Ośrodek Języka Angielskiego "Shoggy Dog Engish Centre ", Al. Niepodległości 12.



Pani Poseł Jadwiga Wiśniewska w Pruszkowie

12 września zaszczyciła nas swoją obecnością na spotkaniu w Klubie "Gazety Polskiej" pani Jadwiga Wiśniewska, posłanka Prawa i Sprawiedliwości. Tematem spotkania była edukacja i troska o wychowanie i kształcenie następnych pokoleń młodych Polaków.
Pani poseł, jako dwudziestoletni nauczyciel i pedagog w szkole podstawowej oraz pracownik Kuratorium Oświaty, w parlamencie pracuje od dwóch kadencji m.in. w Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży.
Swoją wypowiedź pani poseł rozpoczęła od przypomnienia reformy systemu oświaty z 1999 r., której autorem był Mirosław Handtke (pełniący od 1997 r. do 2000 r. funkcję ministra edukacji narodowej z ramienia Akcji Wyborczej Solidarność).
Minister Handtke wprowadzeniem "reformy" zniszczył faktycznie w Polsce dobrze funkcjonujące szkolnictwo zawodowe. Do tego czasu w szkołach zawodowych i technikach kształcono fachowców, którzy byli poszukiwani nie tylko w kraju, ale również byli świetną konkurencją za granicą. Zamiast nich wprowadzono tą reformą do systemu edukacji licea profilowane, a także gimnazja i 3-letnie licea ogólnokształcące. Licea profilowane miały dawać młodym ludziom maturę i zawód. Okazało się, że zdawalność matury w liceach profilowanych jest na żenująco niskim poziomie.
W zeszłej kadencji sejmu ówczesna minister edukacji narodowej Katarzyna Hall postanowiła wprowadzić "reformę" programową. To co zaproponowała pani Hall, i kontynuuje niestety obecna minister Krystyna Szumilas, jest demontażem polskiej edukacji, polegającym na tym, że tak jak kiedyś zniszczono kształcenie zawodowe w Polsce, tak dzisiaj niszczy się licea ogólnokształcące, które ogólnokształcącymi będą już tylko wyłącznie z nazwy. Bowiem wprowadza się po klasie pierwszej liceum ogólnokształcącego wąskie profilowanie. Ta zmiana podstawy programowej wymusza na młodym licealiście już w tym momencie podjęcie ostatecznej i nieodwracalnej decyzji co do przyszłego kierunku kształcenia.
Na zwróconą pani minister uwagę na Komisji Edukacji, że młody człowiek dojrzewając - wchodząc w świat wiedzy, bardzo często zmienia decyzję co do przyszłego kierunku kształcenia (licea ogólnokształcące miały być właśnie takim fundamentem, na którym można budować gmach wiedzy i rozwijać się w pożądanym przez siebie kierunku), pani minister Hall odpowiedziała: niech uczeń ponosi konsekwencje. Była to jednocześnie jedyna wypowiedź pani minister o wychowawczej funkcji szkoły. Na pytanie co będzie, jeśli uczeń podejmie złą decyzję niewłaściwego wyboru, czy te konsekwencje będzie musiał ponosić przez całe życie, po prostu lekceważąco wzruszyła ramionami.
W tym roku po raz pierwszy do szkół ponadgimnazjalnych wchodzi reforma programowa, która trzy lata temu rozpoczęła swą drogę w pierwszych klasach gimnazjów i częściowo w liceach.
Generalna zmiana wprowadzana poprzez reformę do liceów polega na tym, że ogólne kształcenie będzie obowiązywać tylko w klasie pierwszej. Potem nastąpi podział na kierunki humanistyczny i ścisły. Ci, którzy wybiorą humanistykę, w klasie drugiej i w trzeciej będą się uczyli przyrody, nie będzie już biologii, chemii, fizyki, geografii. W ramach tej przyrody z pośród dziewięciu modułów uczeń musi wybrać cztery. Już za rok stanie on przed takimi dylematami, czy zdecydować się na moduł: "Śmiech i łzy", czy "Zdrowie i uroda", czy "Wróżdżkarstwo i różdżkarstwo". W pełni jest uprawnione twierdzenie o czekającej nas "tabloizacji" liceów ogólnokształcących. I to jest wielkie zło, jakie czyni nowa podstawa programowa, wdrażana na siłę, wpychana kolanem do polskich szkół przy sprzeciwie ekspertów, nauczycieli, rodziców.
W II i III klasie liceum uczeń będzie koncentrować się na przedmiotach, które ma zdawać na maturze. Nauczanie historii będzie zatem ograniczone dla tych, którzy wybiorą nauki ścisłe. Ci uczniowie otrzymają… w kadłubowej formie przedmiot "Historia i społeczeństwo", zawierający elementy wiedzy o kulturze… Młodzież kończąca edukację ponadgimnazjalną nie będzie miała wspólnego kodu historycznego. Po wielkich protestach głodowych w całym kraju ministerstwo umieściło moduł "Ojczysty Panteon, ojczyste spory", jako obowiązujący we wszystkich klasach drugich. Jest to sukces tych, którzy podjęli protesty. Aczkolwiek to nie rozwiązuje problemu.
Wybór przedmiotów ścisłych z bardzo okrojonym zakresem humanistycznym (szczególnie nauczanie historii i języka polskiego) przywodzi pytanie, jak w oderwaniu od kontekstu historycznego młody człowiek będzie mógł poznawać literaturę poszczególnych epok literackich? Ta nowa podstawa programowa to: "zamach na wykształcenie literackie uczniów".
Ale co się dziwić, jak w zeszłym roku pani minister Szumilas objęła patronat honorowy nad konkursem: "Poezja w esemesie"
Lista obowiązujących lektur szkolnych została drastycznie ograniczona. Przyjęto założenie, że licealiści przez trzy lata mają przeczytać nie mniej niż trzynaście pozycji książkowych. Wprowadza to możliwość czytania lektur we fragmentach. Bo jak stwierdziła minister Hall, że jeżeli młodzież nie czyta całości (" i nie udawajmy, że czyta") to niech czyta fragmenty. Jak na podstawie fragmentów można ocenić całość, jak nauczyć myśleć, wyciągać wnioski i stawiać pytania? Jaka ma być szkoła i jaki ma być absolwent tej szkoły?
Wychodzi na to, że absolwentem ma być ktoś, kto nie czyta, nie dąży samodzielnie do poszerzania swojej wiedzy, który na podstawie fragmentarycznego zasobu wiadomości stawia wnioski ogólne i analizuje.
Ale niestety w sejmie nie decyduje siła argumentów, lecz arytmetyczny argument siły - większość arytmetyczna decyduje o tym, jakie będzie kształcenie następnego pokolenia.
Mamy również taką sytuację, że Ministerstwo Edukacji, Nauki i Młodzieży dopuszcza do użytku szkolnego podręczniki dostosowane do nowej podstawy programowej. Na posiedzeniu sejmowej komisji edukacji podniesiono, że ministerstwo wyraziło zgodę na podręczniki, w których są manipulacje, nieprawdy, mówiąc wprost kłamstwa.
Przy okazji tej kwestii pani poseł poleciła słuchaczom na sali książkę wydaną przez IPN, będącą owocem pomysłu śp. Janusza Kurtyki, pt. "Od niepodległości do niepodległości". Książka ta w sposób atrakcyjny przybliża młodzieży historię współczesną. Jest to znakomitapozycja, którą warto zakupić, z resztą za symboliczne pieniądze.
Jak stwierdziła pani poseł, wielu rodziców zastanawia się, czy będziemy musieli uczyć dzieci na tajnych kompletach, bo polskiej szkole nie zależy na tym, żeby wyedukować, wykształcić, wychować dobrego Polaka, patriotę. Na te pytania nie usłyszymy odpowiedzi w sejmie. Niedawno w parlamencie odbyła się dyskusja nad wnioskiem lewicy o likwidacji IPN-u. Ze smutkiem należy wspomnieć, że na tej debacie na sali klub PO reprezentowała tylko jedna posłanka. I nikt z tego klubu nie zabierał głosu.
Do tego dochodzą problemy z masową likwidacją szkół w Polsce. Obowiązek edukacji jest wpisany do Konstytucji, tymczasem rząd przerzuca coraz więcej zagadnień na samorządy nie zapewniając finansowania tychże. Co roku na początku września premier przyrzeka nauczycielom podwyżki nie przydzielając samorządowcom środków do dyspozycji na te podwyżki. W związku z tym samorządy nie mając pieniędzy, szukając oszczędności, decydują się na likwidacje szkół. Jest to myślenie krótkowzroczne, natomiast problem należałoby widzieć na przestrzeni co najmniej dekady. Często jest tak, że na szali budżetu gminy po jednej stronie "leży" chodnik, kanalizacja, a po drugiej - szkoła, która niestety przegrywa w tej konkurencji. Wieś bez szkoły umiera, tyle kosztuje ignorancja. Szkoły na wsi są miejscem kulturotwórczym, tam skupia się życie całej społeczności lokalnej. Zastanawia "milcząca nieobecność" pani minister edukacji podczas debaty na temat likwidacji szkół.
W rozpoczynającym się nowym roku szkolnym będziemy świadkami masowych likwidacji szkół, co spowoduje demontaż sieci szkół w Polsce. Można podać przykłady likwidacji szkoły nie mającej żadnego problemu z naborem, szkoły w dobrym stanie technicznym, doskonale wyposażonej - to "Elektronik" w Bytomiu, który był najlepszą szkołą zawodową na Śląsku, z najwyższą zdawalnością egzaminów zawodowych. Mieszkańcy Bytomia w referendum odwołali władze miasta. Wybory przewidziano na połowę września.
W przyszłym roku do szkół wejdzie rekordowa liczba uczniów do klas pierwszych. Po stronie rządowej nie widać ani odrobiny roztropności, gdyby się nią wykazała, próbowałaby zatrzymać lawinę likwidacji szkół.
Na temat szkół i edukacji w Polsce padły z sali dodatkowe pytania. Jest to niestety temat, który w chwili obecnej trudno zamknąć pozytywnymi wnioskami.
Pani poseł Jadwiga Wiśniewska zakończyła wizytę u nas jeszcze krótką refleksją mówiąc o swym uczestnictwie w tzw. Komisji Smoleńskiej. Spotkanie z panią poseł pozostawiło nas z poczuciem obowiązku, żeby, ile w naszej mocy, uświadamiać społeczeństwu sytuację, w jakiej znalazło się polskie szkolnictwo i przyszłość naszych dzieci.

Do powyższej relacji ze spotkania wprowadzono kilka wypowiedzi pani poseł Jadwigi Wiśniewskiej z wywiadu udzielonego "Naszemu Dziennikowi".
GEMINE



JESTEM ZA, A NAWET PRZECIW... "TOR PRZESZKÓD"

27 września 2012 r. odbyła się XXIV Sesja Rady Miejskiej w Pruszkowie.

Przyjęty porządek obejmował m. in. uchwały dotyczące: zmiany miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego, formy aportu nieruchomości gruntowej dla spółki TBS "Zieleń Miejska", zmiany stawek podatku od nieruchomości, zmian w budżecie miasta.
Pod koniec spotkania, w punkcie: "Interpelacje, zapytania, wolne wnioski" zabrała głos przedstawicielka komitetu zawiązanego przez mieszkańców osiedla im. Staszica, która poruszyła temat remontu toru kolejowego WKD biegnącego przez osiedle. Remont trwa od paru miesięcy i niezmiernie utrudnia życie lokatorów Pruszkowskiej Spółdzielni Mieszkaniowej tego osiedla , zarówno po jednej jak i po drugiej stronie toru.
Podczas remontu wymieniono podkłady kolejowe i podłoże, na których ułożono stare, krzywe szyny. Wykopano po obu stronach toru rowy odwadniające, miejscami niemal metrowej głębokości, ale przede wszystkim zostało rozebrane kilka przejść dla pieszych, funkcjonujących do tej pory. Szczególnie dla ludzi w starszym wieku, schorowanych, matek z wózkami, dzieci idących do szkoły i przedszkola, i wielu osób z różnych powodów, przedostanie się na drugą stronę toru to prawdziwy horror. Co prawda, została wykonana prowizorycznie kładka naprzeciwko szkoły podstawowej (która, jak głosi plotka, ma być rozebrana, bo nie figuruje w projekcie), lecz dla niektórych dojście do niej to również niemały kawałek drogi do nadłożenia i ponad siły. Dlatego, mimo narażania własnego zdrowia, przechodzą nielegalnie (bo de facto to teren budowy, aczkolwiek w żaden sposób nie zabezpieczony na całej długości toru biegnącego przez środek osiedla) w miejscach przez siebie wydeptanych.
Mieszkanka os. Staszica zwróciła się zatem na sesji do prezydenta z pytaniem, czy może on coś uczynić, aby przywrócić zlikwidowane przez remont przejścia, bo na ich list skierowany (wspólnie z członkami Stowarzyszenia Pruszków Przyszłość) do prezesa spółki WKD pana Grzegorza Dymeckiego, dostali od pana prezesa odpowiedź, że owszem - to ich teren, ale dalej to teren miasta i teren spółdzielni mieszkaniowej, niech zatem zwrócą się o wsparcie do pana prezydenta i pana prezesa spółdzielni.
Mieszkańcy oczekują więc wsparcia w swym działaniu, bo za chwilę przyjdzie zima i problem się pogłębi.
Rozmawiano też wcześniej z administracją osiedla i Radą Mieszkańców osiedla, ale każdy mówi, że to nie jest w jego gestii, że teren toru należy do kolei, więc niech ona decyduje.
W odzewie na pytanie o pomoc usłyszeliśmy, że pan prezydent już zareagował, a sprawa jest skomplikowana, bo się okazało, że dotychczasowe przejścia nie mają żadnej dokumentacji, zostały wykonane samowolnie niewiadomo przez kogo. Oraz, że wypowiedź mieszkanki jest nie ścisła, bo na interwencję prezydenta kolej przywróciła przejście na wysokości szkoły (na jakiej podstawie prawnej?), a miasto nie może ponosić jakichkolwiek nakładów na terenach, które nie są jego własnością (chociaż mimo to trochę nieoficjalnie pomagało w wykonaniu tej kładki)... A także, że łatwiej przywrócić owe przejścia inwestorowi i wykonawcy - czyli przywrócić to co było, nawet jak było nielegalne, bo w jakiś sposób zostało już usankcjonowane. Jakakolwiek interwencja miasta to droga, która wymagałaby okresu dwu, trzech lat, żeby przygotować dokumentację, bo tereny kolejowe mają dodatkowo nieuregulowany stan prawny, którymi zawiadują 34 spółki na terenie Warszawy, i z nimi trzeba by było uzgadniać decyzję o przejściach, a nie z panem Dymeckim. Jeśli prezydent złoży deklarację, że to załatwi, minie dwa, trzy lata, kiedy będzie można sprawę zakończyć w sposób legalny tzn. taki, że miasto musiałoby uzyskać tytuł prawny do gruntu (?), wykonać dokumentację, uzgodnić tę dokumentację, uzyskać niezbędne pozwolenia na budowę i wprowadzić do wieloletniego programu inwestycyjnego, zapewnić inwestowanie, wyłonić w przetargu wykonawcę i dopiero zrobić te przejścia… ku radości wszystkich.
Czyli, im bardziej skomplikujemy, tym mniej odpowiedzialności ciąży na nas.
Według mnie, niezależnie od tego, jaki "szczebel" budowlany wydaje zgodę na budowę (według Prawa Budowlanego dla obiektów usytuowanych na terenach kolejowych organem administracyjnym jest wojewoda) wszystkich uczestników procesu budowlanego obowiązują takie same zasady.
Jest taki moment w procedurze budowlanej, kiedy Projekt Budowlany, jeszcze przed wydaniem zgody na budowę, jest oceniany przez różnych opiniodawców, w tym także właściciele sąsiednich działek mają prawo do swoich wypowiedzi. Chodzi tu głównie o zapewnienie możliwości poszanowania interesów osób trzecich. Wtedy właśnie osoby czy instytucje, które reprezentują nasz interes, zatem także interes społeczny mieszkańców osiedla, mogły negocjować legalne wprowadzenie wyżej wspomnianych przejść dla pieszych do projektu remontu czy przebudowy toru kolejowego, odpowiednio według przepisów - bezpiecznych i wygodnych. Co do zasady odległości pomiędzy przejściami, można było wystąpić do odpowiedniego ministra o tzw. " odstępstwa" od przepisów budowlanych.
Zachodzi więc pytanie, gdzie byli wówczas ci, których wybraliśmy, żeby nas i nasze sprawy reprezentowali i nie musieli się obecnie uciekać do działań "trochę nieoficjalnych"?



Zdjęcia: Wojciech Stawecki

Spotkanie red. Tomaszem Sakiewiczem

23 marca o godzinie 18:00 w klubie PSM odbyło się spotkanie z Redaktorem Naczelnym Gazety Polskiej Panem Tomaszem Sakiewiczem. Spotkanie urozmaicił swoimi utworami Pan Paweł Piekarczyk. Na spotkaniu było ponad 150 osób















1 1 1 1 1 1 1 1 1 1

Biuro Klubów "Gazety Polskiej"



505 038 217, (12) 422 03 08;
e-mail klubygp@gazetapolska.pl
ul. Jagiellońska 11/7 31-011 Kraków

Layout i wykonanie: Wójcik A.E.